W 2017 roku od obowiązkowych szczepień uciekło 30 tys. osób. W pierwszych trzech kwartałach 2022 roku ich liczba się podwoiła. Było ich już 68,7 tys.
Ospa wietrzna, krztusiec i różyczka
Na dramatyczne efekty tych zaniedbań nie trzeba było długo czekać. Ospa wietrzna, krztusiec i różyczka uderzyły z impetem. Realny stał się powrót chorób, z którymi od dawna nie mieliśmy już do czynienia. W statystykach wygląda to następująco.
W 2022 roku odnotowano 171 480 przypadków ospy wietrznej. W 2021 było ich – w tej sytuacji chyba „zaledwie” – 57 669.
Na krztusiec zachorowało w ubiegłym roku 376 osób. W 2021 r. – 182 osoby.
Różyczkę rozpoznano w ubiegłym roku u 153 osób. W 2021 r. było ich już 50.
Adam Niedzielski, minister zdrowia, nie ma wątpliwości, że ten wzrost zachorowań na choroby zakaźne jest związany z tzw. luką odpornościową. Powstała ona w wyniku pandemii. Noszenie maseczek, dystans społeczny i izolacja sprawiły, że narażenie na wirusy było mniejsze.
Na to nakładają się niepokojące informacje, że coraz więcej dzieci nie zgłasza się na obowiązkowe szczepienia.
– To pokazuje, jak dużo złego zrobiły ruchy antyszczepionkowe – podkreśla szef resortu zdrowia, cytowany przez RMF FM.
Koronawirus zabrał prawie 120 tysięcy osób
Ten punkt widzenia podziela dr Leszek Borkowski, prezes Fundacji Razem w Chorobie.
– Wcześniej nie obserwowano tak silnych ruchów antyszczepionkowych. Szczepienia były obowiązkowe i wszyscy się szczepili, dzięki czemu jako kraj po II wojnie światowej poradziliśmy sobie z całą masą chorób zakaźnych – powiedział Newserii.
I dodał: – Wydawało się, że będzie wspaniale. Ale nie było, co pokazała pandemia koronawirusa, która zabrała w Polsce prawie 120 tys. osób. Wielu z nich żyłoby, gdyby było zaszczepionych. Podejście Polaków do szczepień pogorszyło się.
Wyszczepialność w Polsce jest porównywalna z Senegalem
W Polsce pandemia Covid-19 spowodowała dotąd blisko 6,4 mln zakażeń i prawie 119 tys. zgonów. Do 8 stycznia 2023 roku podano w Polsce łącznie blisko 57,9 mln dawek, a liczba osób w pełni zaszczepionych przekracza 22,6 mln. To ok. 60 proc. populacji.
– Wyszczepialność w Polsce jest porównywalna z Gambią czy Senegalem. Nie można jej porównać do krajów starej Europy, bo tam jest ona dużo wyższa. W przypadku grypy sięga 70 proc., a w Polsce miejscami jest na poziomie 2 proc. Różnica jest dramatyczna – ocenia Borkowski.
W tym sezonie jesienno-zimowym największym zmartwieniem szpitali i przychodni jest również wirus RSV, szczególnie niebezpieczny dla dzieci, seniorów, osób z chorobami kardiologicznymi albo układu oddechowego.
Do tego mamy silny nawrót zachorowań na grypę. Od 1 września do 31 grudnia ubiegłego roku doszło do ponad 2,43 mln przypadków zachorowań. 12,2 tys. pacjentów trafiło do szpitali. W trakcie dwóch ostatnich tygodni grudnia zmarły 24 osoby.
Tymczasem poziom wyszczepialności przeciw grypie w Polsce jest bardzo niski – w sezonie 2021/2022 nie sięgnął nawet 7 proc., co i tak było wynikiem dwukrotnie wyższym niż w ostatnich 10 latach (dane Ogólnopolskiego Programu Zwalczania Grypy). Wciąż bowiem pokutuje mit, że grypa to takie cięższe przeziębienie.
Ryzyko powrotu chorób stało się realne
– Zastanawiam się, dlaczego wielu ludzi przestało wierzyć w postęp nauki. Przecież każdy chce wsiąść do nowego samochodu, mieć w ręku nowoczesny telefon lub komputer, a jednocześnie boimy się szczepień. To niezrozumiałe – komentuje dr Leszek Borkowski. – Wszystkie te bzdury, które krążą o wszczepianiu chipów, są równie dobre jak opowiadanie, że na Księżycu są niedźwiedzie.
A minister zdrowia Adam Niedzielski dodaje (za RMF FM): – Myślę o działalności niektórych partii politycznych, które bardzo cynicznie postawiły na to, żeby się zdefiniować w kontrze do tendencji na całym świecie, aby walczyć z pandemią COVID-19 szczepionkami. Te osoby ponoszą odpowiedzialność za to, że ryzyko powrotu chorób, z którymi już dawno nie mieliśmy do czynienia, staje się realne.
Napisz komentarz
Komentarze