Elewacją przypominał starożytny Rzym albo gmach jakiegoś sądu. W środku było natomiast 57 pokojów i cztery apartamenty. Wszystkie z łazienką, telefonem i telewizorem. Łącznie mógł pomieść 173 osoby. Restauracja - na 160 osób - serwowała bogaty wybór dań kuchni polskiej międzynarodowej. Nowoczesne centrum konferencyjne mogło pomieścić 300 osób. Był też bar i kawiarnia na 50 osób, zagroda grillowa, a nawet night club.
Taki opis trzygwiazdkowego Hotelu Murat w Redzie możemy nadal znaleźć w internecie. Dziś jednak to już historia.
Ogrom zniszczeń i dewastacji jest ogromny, a obok pięknych kolumn, które kiedyś witały gości, goszczą teraz sterta gruzu i śmieci. Resztki okien, puszki. Plastikowe wiadra, opona. Na schodach materac. Obok umywalka. Powybijane szyby i graffiti na murach. W środku lepiej nie jest. Ktoś powie: na hotel spadła bomba. Ale to nie bomba.
Jeszcze osiem lat temu w tym miejscu tętniło życie. W pięknym obiekcie przy ulicy Wejherowskiej, tuż przy międzynarodowej trasie E-6 Berlin-Szczecin-Gdynia odbywały się huczne wesela, studniówki, chrzciny i komunie. To było idealne miejsce nie tylko ze względu na drogę E-6. Budynek znajduje się na obszarze Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego w dolinie rzeki Reda, na granicy z Wejherowem.
W 2013 roku właściciel ogłosił upadłość, a Hotel Murat to dzisiaj pusta, ale też niebezpieczna ruina. Na początku stycznia zapaliła się jego elewacja. Interweniowało kilka zastępów straży pożarnej. Budynek nie jest w żaden sposób zabezpieczony. Na miejscu często można spotkać młodzież. Dochodziło też do kradzieży tego, co zostało. Ale dziś zostało już niewiele.
W 2015 roku odbył się przetarg na sprzedaż hotelu za ponad 4 mln zł. Jak widać po zdjęciach, chętnych nie było.
Napisz komentarz
Komentarze