Kiedy wybuchła burza, premier zapowiedział zmiany przepisów, a producent trunków wycofał towar ze sklepów i wstrzymał produkcję.
Osiedlowe sklepy i stacje paliw też znalazły się na celowniku
Jednocześnie „w teren” zostali wysłani kontrolerzy. Szukali w sklepach alkotubek, czyli alkoholu w kolorowych saszetkach przypominających owocowe musy dla dzieci. Sprawdzali nie tylko markety i dyskonty, ale także małe sklepy osiedlowe i stacje paliw. W ciągu 3 dni urzędnicy weszli do blisko 1200 sklepów.
Kontrole miały na celu weryfikację, czy sprzedaż odbywa się zgodnie z obowiązującymi przepisami, zwłaszcza pod kątem posiadania zezwoleń na sprzedaż alkoholu oraz oznakowania produktów odpowiednimi znakami akcyzy.
W wyniku tych działań nie stwierdzono przypadków oferowania alkoholu w saszetkach, co może sugerować, że problem ten nie jest tak powszechny, jak początkowo zakładano” – ocenia UOKiK.
To nie koniec, bo afera jeszcze się nie zakończyła
Wyjaśnienia wymaga fakt, że o alkotubkach media alarmowały już latem. W lipcu wiedziało o tym Ministerstwo Zdrowia.
„Resort zareagował surowo i stanowczo, gdy mleko, pardon, alkohol w żelu, się rozlało. Ministra zdrowia przyznała, że „zarówno osoba, która w ministerstwie zdrowia pilotowała tę sprawę, jak i pan dyrektor Centrum [Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom] w mojej ocenie zlekceważyli tę informację”. I zdymisjonowała Piotra Jabłońskiego, szefa Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom” – przypomina teraz wyborcza.pl.
Napisz komentarz
Komentarze