Pomysł strony rządowej pojawił się już kilka tygodni temu, ale był enigmatyczny, bez konkretów i dat. Idea, że woda z kranu ma być tańsza, powstała na fali ostatnich podwyżek.
Bo wiele samorządów wprowadza nowe, a tak naprawdę – urealnione opłaty za wodę i ścieki. Na przykład w Warszawie od lipca mieszkańcy płacą 5,43 zł/m3 wody i 8,29 zł/m3 ścieków, łącznie 13,72 zł. Do niedawna było to 11,46 zł. I co roku będzie drożej.
We Wrocławiu także podwyżki – z 11,80 zł do 14,10 zł brutto. Wyższa cena będzie obowiązywać do lipca 2025, bo potem znowu pójdzie w górę.
1000 litrów za złotówkę
Przemysław Koperski, wiceminister infrastruktury, ujawnił właśnie, jak rząd chce obniżyć rachunki. Po pierwsze, już nie Wody Polskie, ale gminy maja akceptować nowe taryfy.
Jednak najważniejszą zmianą ma być to, że niezależnie od ustanowionego cennika pierwsze zużyte 1000 litrów wody miesięcznie ma kosztować „przysłowiową złotówkę”. 1000 litrów to metr sześcienny. Jeżeli założymy, że jedna osoba zużywa średnio 3 m sześc. miesięcznie, to byłaby to odczuwalna obniżka.
Rząd ma się zająć tym projektem po wakacjach.
Kto i jak za to zapłaci, żeby gminy nie straciły?
Kłopotem mogą być – jak zwykle – pieniądze. Jak gmina wprowadzi taką zasadę, to na tym straci. I może to sprawić, że kolejne litry wody będą droższe, aby stratę wyrównać.
Koperski zapewnia, że Ministerstwo Klimatu i Środowiska ma do dyspozycji 7 mld zł na sprawy związane z gospodarką wodną.
– A zatem dużo zależy od tego, jakie będą priorytety poszczególnych władz samorządowych, jak będzie wyglądał montaż finansowy poszczególnych inwestycji. Dużo będzie zależeć również od stawek amortyzacyjnych, jakie zostaną przyjęte przy realizacji inwestycji – podkreśla w rozmowie z Portalem Samorządowym.
Napisz komentarz
Komentarze